Dzisiaj krótko i na temat bo 'nie chce mi się'.
Śliniaki i apaszko-śliniaki. Te drugie są wyjątkowo praktyczne. Gdybym wiedziała to wcześniej nie szyłabym tradycyjnych śliniaków w ogóle.
Te apaszki uszyłam z uszkodzonej koszulki męża, podszyłam żółtą bawełną. W sumie mam ich 6 i czasami to mało.
Tradycyjne śliniaki, 3 z nich są nieprzemakalne i wszystkie przynajmniej z jednej strony mają ciemny kolor (bo marchewkę trzeba jeść).
Te apaszki są cieplejsze, przeznaczone na spacery.
Jakiś czas temu wydawało się, że nadeszła wiosna. W mieszkaniu zrobiło się ciepło na tyle, że w spodniach było za gorąco. Uszyłam więc pantalonki/ bloomersy/ otulacze na pieluszkę.
Na szybko na próbę powstały 2 sztuki, jedne krótkie slipkowate, drugie z dłuższą nogawką.
Jak miną mi objawy przesilenia wiosennego (pierwszy raz mnie dopadło) to uszyję już te właściwe.
i ostatnia rzecz, z której jestem najbardziej dumna to koszulka. Z tej tkaniny szyłam już bluzkę dla siebie, też w połączeniu z czernią. Zestaw kolorystyczny sprawdził się ponownie i piżamowe paski wyglądają całkiem ok.
Zapięcie na napy.
Jeszcze mi się przypomniało! Uszyłam też przedłużki do body. Staszko dzięki temu nosi bodziaki sprzed pół roku :)
Wszystko fajne i uszyte z sercem :)
OdpowiedzUsuńWow, ale wysyp :) Wszystko śliczne a szczególne koszulka :)
OdpowiedzUsuńWszytko mi się podoba, bo praktyczne ale chyba te gatki najbradziej!
OdpowiedzUsuńAleż to fajnie wychodzi! Aż żałuję, że kiedy moja siostrzenica była taka mała nie umiałam szyć! Taka umiejętność jest niezwykle praktyczna.
OdpowiedzUsuń