Kilka razy spotkałam się z opinią, że taki adapter jest zbędnym wydatkiem. Ja może nie uważałam, że jest zbędny, ale raczej że nie jest konieczny i da się bez niego obejść. Tym bardziej, że nie szaleję na drogach, szczególnie w Warszawie gdzie nie ma możliwości rozwinięcia znacznej prędkości. Wtedy ktoś mi przypomniał, że przecież nawet jak będę jechać 30km/h, a osoba z naprzeciwka będzie jechała 70km/h i wyjedzie na czołowe, to tak jak bym z prędkością 100km/h wjechała w ścianę.
Wtedy uświadomiłam sobie gdzie znajdę się ja i mój brzuch w razie wypadku, stłuczki czy nawet ostrzejszego hamowania (bez zapiętych pasów) lub nacisku pasa na brzuch w tych sytuacjach (w razie zapiętych pasów) i stwierdziłam, że jednak sprawię sobie taki gadżet - i nie żałuję.
Teraz nie wyobrażam sobie bez niego jazdy. Jest nieporównywalnie wygodniej, o bezpieczeństwie nie wspominając.
Na podstawie posiadanego adaptera do pasów uszyłam swoją wersję.
Wszystkie szwy szyłam grubą, mocną nicią i w najważniejszych miejscach dodatkowo je wzmocniłam przeszywając dwa/trzy razy.
Materiał jest mocny, a całość posiada wypełnienie z ociepliny.
Brakuje mu tylko klamry/samozacisku na paski - aby przymocować adapter do fotela.
Hmmm a pas normalnienie układa się w tym miejscu czyli poniżej brzucha? W każdym razie fajnie sobie poradziłaś i ominełaś wydatki na gotowy adapter :)
OdpowiedzUsuńpas układa się nawet lepiej niż oryginał :)
Usuńpomysłowe !
OdpowiedzUsuńŚwietny i bardzo praktyczny pomysł. O bezpieczeństwo na pewno warto zadbać, teraz w końcu odpowiadasz zarówno za siebie jak i jeszcze jedną osobę:)
OdpowiedzUsuńBardzo fajna rzecz :) Ja nie miałam... a szkoda.
OdpowiedzUsuńDobrze, że sobie tak poradziłaś!!
OdpowiedzUsuńStylowe połączenie materiałów :)
bardzo pomysłowe:) u mnie pas sam ładnie układał się pod brzuszkiem:) nie miałam problemu:) fajnie że sobie tak sama z tym poradziłaś:)
OdpowiedzUsuń